Covid
Smucić się czy radować...
A może to i to...
Ale z drugiej strony jak to jest możliwe ...
Dowiadujesz się, że osoby, które znałeś odchodzą już z tego świata i nigdy więcej ich nie zobaczysz... Starasz się to wytłumaczyć, analizujesz a potem i tak sięgasz po alkohol, tabletki lub inne środki.
Wydaje się, że śmierć jest straszna…
ale gdy ma się obok siebie bliskich to chyba już nie..
kiedyś jeden adwokat powiedział mi że i tak się umiera w samotności…czy na pewno…
przypomnę sobie śmierć mojego taty… do dziś pamiętam jak wynosili go z domu w worku…
ale mogłam posiedzieć przy trumnie…ksiądz odprawił msze…rodzina i bliscy byli na pogrzebie ..
wydawało się to straszne a zarazem taka kolej rzeczy…
a teraz !!
Masz Covida pakują Cię do worka plastikowego
rodzinie dają kwarantannę
nie ma księdza
nie ma mszy
chowają Cię nie wiadomo gdzie
rodzina dowiaduje się potem kiedyś…
czy to już tak będzie…
jesteś a po niecałych 24 godzinach dopada Cię Covid i już po Tobie…przeżyjesz czy nie…
zastanawiasz się po co te walki, ta nienawiść, ta agresja…
zamiast sobie wszyscy nawzajem pomagać
wspierać …sami sobie wyrządzamy krzywdę..
do tego zdalne nauczanie..
jak mam przemówić do syna który ma orzeczenie niepełnosprawności aby nie grał tylko uczestniczył na lekcjach..
jak mam go kontrolować i znaleźć czas dla swoich dzieci gdy otrzymuje e-maile z pracy -…musimy więcej pracować statek tonie itd…
córka pyta się kiedy poświęcę jej więcej czasu…a czy poświęcam …niestety go nie mam..
śpię i tak mało..
bo zawsze coś…
nigdy na prostą wyjść nie mogę,..jak nie zaległości związane z pracą zawodowa to z obowiązkami domowymi…
gdzie jest ta radość ż życia że świat należy do mnie….
gdzie ten uśmiech …
gdzie ta beztroska o jutro…
a teraz kredyty…zdrady…złość…to nas otacza…
mało kto jest szczerze radosny i cieszy się Twoim sukcesem, lepiej nic nie mówić…
żyć w cieniu…
i robić swoje aby mieć utrzymać prace…